sobota, 10 marca 2012

Bo wsady w NBA są ważne, ale to nie wszystko...

Oglądając mecze NBA przywykliśmy do spektakularnych akcji, alley-oopów, buzzer beaterów, łamanych koszy itp. Dziś chciałbym przybliżyć Wam moje spojrzenie na miażdżenie obręczy. Oczywiście, dzięki temu mecze stają się bardzo atrakcyjne, rzesze fanów mają nie lada rozrywkę oglądając takie zacne widowisko. Ale, ale - czy zawodnik, który jest tylko wyśmienitym "dunkerem" może liczyć na długie posiedzenie w NBA? Właśnie oto jest pytanie. Spójrzmy wstecz. Okolice lat 1999-2003. W tym okresie było najwięcej superłamaczy obręczy. Rzućmy kilka nazwisk: Steve Francis, Vince Carter, Desmond Mason, Darius Miles, Ricky Davis, Kenyon Martin, Amare Stoudemire, Stromile Swift... No, wystarczy. Kogo spośród ww. zawodników znacie? Kilku na pewno. A reszty nie kojarzycie, bo zgaśli bardzo szybko jak pet rzucony o ziemię. Większość z nich grała bardzo dynamiczną koszykówkę, dzięki czemu szybko zostali gwiazdami ligi. Gdyby Darius Miles grając w barwach Cleveland Cavaliers był w życiowej formie np. podczas sezonu 2006-2007 ale już w barwach Portland Trail Blazers - nikt by zapewne nie usłyszał o niejakim LeBronie Jamesie. Gdyby Ricky Davis grał tak agresywnie jak miażdżył obręcze drużyny przeciwnej i oprócz wsadów miałby więcej do zaoferowania - dzisiaj Paul Pierce siedziałby i podawał mu ręczniki. Gdyby Steve Francis nie zaczął "gwiazdorzyć" - byłby najlepszym rozgrywającym ligi. Myślę że nawet do tej pory. No ale niestety. Liczne kontuzje, używki - mam na myśli problemy z marihuaną Milesa - transfery i problemy z aklimatyzacją w nowych barwach sprawiły, że większość z tych wartościowych zawodników w tej chwili, albo jest Free Agentem i czeka na łaskę trenerów bądź grają w Europejskich ligach, gdzie byłe gwiazdy NBA są bardzo rozchwytywane (Davis zrobił "good deal" wybierając grę w Tureckiej lidze niż grzać dupsko i tracić formę). Dobry zawodnik powinien potrafić rozejrzeć się na boisku, celnie podawać, dobrze rzucać. Wsady są taką wisienką na torcie. Szkoda, że niektórzy tego nie rozumieją. Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz