niedziela, 11 grudnia 2011

W cieniu Gran Derbi...


10 grudnia roku 2011 to data, którą powinien znać każdy, kto zna się chociaż troszeczkę na piłce. Otóż o godzinie 22 rozpoczęło się Gran Derbi, mecz gwiazd, najlepszych drużyn na świecie. Real - Barcelona. Pojedynek, który elektryzuje kibiców na całym świecie, prowadzi do "spin" pomiędzy ich kibicami (nadal nie rozumiem tego. owszem, jestem bardziej za Realem niż za Barceloną, ale to Katalończyków mam jakiś szacunek) a także pomiędzy samymi piłkarzami. Gdzieś przeczytałem, że jednak ten mecz, mimo jego popularności, nie dorównuje szkockim Old Firm Derby (bodajże taki tekst był na kanonierzy.com). No i w sumie tu jest racja. W Hiszpanii grają, bo grają. W sumie to o mistrzostwo. A w Szkocji to nieważne, czy Rangersów i Celtów dzieli 5 drużyn czy nie. Tam jest walka o honor. Ta prawdziwa walka z brutalnymi wejściami. No ale to nie o tym miałem tutaj pisać. Nie wiem, czy niestety, czy też nie, ale wczorajsze El Classico zaćmiło bardzo ważne wydarzenie. A mianowicie 11 grudnia 1886 roku...

piątek, 9 grudnia 2011

Jaja po Nikozyjsko-Manchestersku

Po dość długim czasie, znalazłem motywację, by napisać coś nowego na bloga, którego jestem tzw. "współautorem". Postanowiłem napisać małe podsumowanie fazy grupowej piłkarskiej Ligi Mistrzów, w której już tradycyjnie zabrakło klubu z naszego kraju, zwanego potocznie "Zieloną Wyspą".
Jak pewnie tytuł wskazuje, skrobnę coś o największych sensacjach grupówki, a ich nie brakowało. Rozpocznę od klubu, który od początku był skazany na pożarcie w grupie G, czyli od APOELU Nikozja, notabene klubu odpowiedzialnego za odpadnięcie naszych ludzi z eliminacji do LM. Chyba każdy, spodziewał się tego, iż cypryjski klub dostanie solidny wpierdziel od każdego klubu z którym zagra, czyli Zenit St. Petersburg, FC Porto i Szachtar Donieck. W ogóle, patrząc na tą grupę, odnoszę wrażenie, iż awansowały z niej te kluby, które od początku powinny walczyć co najwyżej o Ligę Europejską.
We wspomnianej LE zagrają oba kluby z Manchesteru. I dam sobie paznokcie obciąć, że nikt nie spodziewał się, że Arsenal będzie jedynym klubem z Anglii, który awans wywalczy w przedostatniej kolejce (oprócz Olecznego, rzecz jasna :D). Najbardziej wg mnie zaskoczył brak awansu United, chociaż myślę, że jeszcze jedna porażka, jak ta z City ostatnimi czasy, to Sir Alex pójdzie po rozum do głowy, i poszuka na rynku transferowym jakiegoś rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia. Brak City w fazie pucharowej zaskakuje trochę mniej, gdyż to debiut "Obywateli" w tych elitarnych rozgrywkach, a brak doświadczenia dał im się z lekka we znaki. A poza tym, ich wylot pokazuje najlepiej, że pieniądze nie są w futbolu najważniejsze.
Ostatni "szoczek" po fazie grupowej, to wysoka wygrana Lyonu. Osobiście myślałem, iż skończy się u nich jak z Borussią, ale nie wiadomo, czy to udana motywacja trenera, czy koperta dla graczy Dynama Zagrzeb pomogła zdobyć graczom z Francji bardzo potrzebne im do awansu 7 bramek.
Teraz pozostaje tylko czekać na losowanie fazy pucharowej. Najbardziej kluby, które zajęły pierwsze miejsca w fazie grupowej chciałyby trafić na FC Basel i CSKA, najmniej na AC Milan i Napoli. Osobiście chciałbym, by Napoli doszło w tym sezonie jak najwyżej w LM. Mają fajną ekipę, a ofensywne trio Hamsik, Cavani i Lavezzi jest w stanie obrócić w pył defensywę każdego klubu świata.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

"Lech, Czech, Rus i Zeus"


Jakże się martwiłem, że trafimy na kogoś mocnego. Ale też i z drugiej strony żałuję, że nie mamy w grupie takich Niemców czy Anglików lub Portugalczyków, by pokazać, że umiemy grać. No bo co jak co, ale jednak mamy najlepszych kibiców na świecie i nasi zawodnicy z takim dopingiem by grali nieziemsko. Czy też będą grać nieziemsko. No ale cóż, trafiła nam się świetna grupa z rywalami na poziomie. Tutaj już trzeba wywalczyć awans. Na swoim terenie, łatwa grupa. Nie ma wyjścia. Co innego, gdybyśmy grali z Hiszpanią, Anglią i Niemcami, co teoretycznie nie było możliwe. Nie będzie tłumaczeń, to będzie najtotalniejsze dno polskiej piłki. Czy dobrze by było? W pewnym stopniu owszem, ponieważ gorzej już nie będzie, a leśne dziadki z PZPNu albo się podadzą sami do dymisji, albo zostaną wyrzuceni siłą. Chociaż właśnie - szkoda zmarnować taką okazję na sukces polskiej piłki, której od bardzo dawna nie posmakowaliśmy (w moim krótkim życiu niestety nie widziałem naszych, jak odbierają brązowe medale w '74 i '82).

czwartek, 1 grudnia 2011

Losowanie. Kręcina. Legia i Wolski. Co się dzieje z Premier League? Fifa - gra ukochana i znienawidzona. Dlaczego Niemcy wygrają Euro?

Oj sporo czasu minęło, odkąd ostatni raz coś tutaj napisałem. Po prostu przyznam szczerze - straciłem zapał, nie chciało mi się. Te wakacyjne plany na "rozgospodarowanie" bloga runęły. Jednak teraz mam złamany obojczyk, uczyć się nie muszę (ani odrabiać lekcji), granie na komputerze jest cholernie niewygodne, w TV jak zwykle nuda, więc mam chyba sporo czasu. Dużo miałem pomysłów na teksty na blogu. To, co zapamiętałem znajdziecie w nazwie tematu. Może tak na wstępie zacznijmy od Fify.

Poniżej gdzieś jest wpis, gdzie opisuję pierwsze wrażenia z trybu menadżerskiego. Cóż, z biegiem czasu trochę zatracił on w moich oczach. Choćby to, że wygrywając z Kolonią ligę, puchar i Ligę Mistrzów, grając bodajże piąty sezon w tym klubie, po zakończeniu rozgrywek chciałem odejść do innego klubu już definitywnie. No i po raz kolejny otrzymałem oferty od takich klubów jak: Schalke, Sampdoria, Udinese, Newcastle czy Hoffenheim. Ta gra jest głupia, bo nie patrzy na to, co ja wyczyniam, tylko patrzy na początkowy stan drużyny. Co z tego, że zbudowana przeze mnie Kolonia ma 4,5 gwiazdek, mój menadżer sam ma ich 5, jak początkowo Kolonia miała chyba 3 gwiazdki... głupota totalna. Co mnie jeszcze denerwuje? Gra po kilku sezonach na ekranie głównym wywala czasami nie te obrazki do danej wiadomości (np. "United blablabla" a tam zdjęcie cieszących się graczy Liverpoolu). Chociaż w sumie każda Fifa u mnie po kilku sezonach dostaje pierdolca niezdrowego i zaczyna się wszystko pieprzyć. O tym, że przy doliczonym czasie, gdy ja jestem przy piłce sędzia natychmiastowo kończy spotkanie/połowę, a przeciwnik gdy posiada łaciatą, to mogą klepać w nieskończoność, dopóki ja nie zdobędę piłki. Spalone-widmo? Proszę bardzo. Brak spalonych? Oczywiście tylko na korzyść rywali. Chociaż zdarzyła się dosyć zabawna sytuacja, wczoraj właściwie. Superpuchar Europy, Kolonia - Lyon. 88 minuta, przy 1:0 dla mnie Lyon dostaje karnego. Strzela Kallstrom. Słupek. Biegnie dobić i sędzie odgwizduje nagle... rzut wolny. Oglądam 5 razy powtórkę i nic nie widzę. Nie widzę żadnego przewinienia. No ale co z tego, jak i tak straciłem bramkę za chwilę. Ale jednocześnie bez tej gry nie mogę się obyć. To jest ta miłość do piłki nożnej. Uwielbiam, gdy moi zawodnicy klepią piłkę (Murphy i El Kabir), robią rajdy skrzydłami (Rojas i Kupisz), czyszczą w obronie (Geromel, Wellinton, Anele i Elderson) czy też wspomagają defensywę (Yabo, Sobota) a także uwielbiam tych, którzy się szybko rozwijają (Flum, wspomniani Sobota i Yabo, Adamski, Horn, Kruse). Nie umiem żyć bez tej gry. I chociaż przeklinam ją na wszelkie możliwe sposoby to i tak nie przestanę w nią grać.


8:2, 1:6, 3:5. Co mówią te wyniki? Że Premier League zachowało pierwsze miejsce mojego prywatnego rankingu najlepszych lig świata. Chociaż Bundesliga, gdzie średnio co mecz padają 3 bramki, o mistrza walczy 10 drużyn (no co, Bayern, Borussia, Leverkusen, Hoffenheim, Schalke, Stuttgart, Wolfsburg, Werder, Mainz, Hamburg no i teraz Moenchengladbach) i w ogóle mecze wyglądają atrakcyjnie, to i tak jest w tyle. Nieznacznie, ale jednak. No bo tego właśnie Premie League było trzeba. Dużo goli, dużo emocji. United wygrali z Arsenalem 8:2. Potem przegrali z City 1:6, a Arsenal wygrał z Chelsea 5:3. Brakuje jeszcze, żeby ktoś wpieprz dał City. A ten wpieprz da Arsenal ;)


Dlaczego Niemcy wygrają Euro? Bo mają najszybciej rozwijającą się piłkę. A to dzięki rozwinięciu się właśnie Bundesligi. No bo popatrzmy na ich grę i kadrę. Muller, Goetze, Ozil, Schweinsteiger, Badstuber i tak dalej. Bardzo mocna ekipa, która pokazała Holandii, jak się gra (chociaż Holendrów mi szkoda). Nie lubię Niemców, jak praktycznie każdy Polak (nie będzie Niemiec pluł nam w twarz a tym bardziej strzelał goli), ale po prostu trzeba się pogodzić, że nasi sąsiedzi są na równi z Hiszpanią jeśli chodzi o grę w piłkę nożną. Pstryczkiem w nos będzie to, że na naszej i ukraińskiej ziemi zdobędą mistrzostwo. Chociaż wolałbym się mylić. Nie będę im kibicował. Tylko prorokuję.


Słów troszkę o Legii i jej odrodzeniu. Ten nagły wzrost formy dzięki młodym wychowankom wprowadzonym do pierwszej drużyny przez Skorżę. Żyro, Wolski i tak dalej. Wczoraj podczas meczu Legia - PSV ich gra bardzo mi się podobała. Smuda był na stadionie. Może powołanie?


A Kręciny nie ma! Tylko co dalej.

Jutro zatem losowanie fazy grupowej Euro. I kto by pomyślał, że te niecałe 5 lat temu były narzekania, że nie zdążymy, że brud, smród i ubóstwo. Że odbiorą prawa do organizacji. Gdzie ci sceptycy? No gdzie się pytam.

piątek, 14 października 2011

Słów parę o menadżerce w Fifie 12 i ogółem.

Na wstępie chciałem przeprosić tych, co bloga odwiedzają za posuchę tekstową, ale po prostu ani ja, ani Stefanek na bloga czasu nie mieliśmy przez szkołę/studia. No ale do rzeczy. Pod koniec września wyszła nowa edycja Fify. Gra ta wydana została na PC, konsole (w tym PS2!) i tak dalej. Króciutko o tym wszystkim. Więc PC, Xbox i PS3 mają nowy silnik, są podobne, bla, bla. Wersja na PSP to nic innego tylko nowe menu, silnik nadal stary, pecetowy. Na NDS, Wii i 3DS zapewne jest to samo. Największym zaskoczeniem jest dla mnie PS2, które jest jeszcze dobrze wspierane, mimo, że PS3 bije na głowę. Tam podobno jest też tak samo. No ale kto ma tę starszą konsolkę Sony ten się cieszy.

Pierwsze po uruchomieniu Fify wlazłem w Tryb menadżerski, żeby rozpocząć karierę. Głównie na tym się opieram i, co może być trochę dziwne, nie tykałem żadnych innych trybów. Poważnie! Jedyne co, to zmieniłem grę w obronie na starszy system, ponieważ ten nowy nie przypadł mi do gustu. Wniosek z rozgrywki jest taki - silnik daje radę, bardzo fajnie wyglądają te zderzenia. Jednak cała ta otoczka, czyli filmiki przed meczem, są na jeden raz, tak samo z powtórkami (gdzie nadal nie ma systemu ze starszych Fif , czyli dajemy każdą powtórkę, nawet sześciokilometrowego zeza. no i można w końcu zapisać na dysku). Piłkę topornie się rozgrywa, podaję sobie między napastnikami i próbuję indywidualnie wyjść sam na sam, moi piłkarze są głupi, widząc przed sobą rywala podają do niego, lub też w ogóle superniedokładnie. Sędziowie są ślepi na spalone rywali (u mnie zawsze jest spalony), widzą zagranie ręką tam, gdzie nie trzeba i ogółem ta gra, tak samo, jak 11, wystawia moje nerwy na wieeelką próbę. Sama menadżerka jest bardzo fajna. Wszystkie wady z zeszłego roku (a są one wypisane w jednym z poprzednich moich tekstów) są wyeliminowane. Jedyne, co spotkało mojego kolegę, to to, że zapłacił 30 milionów za Di Marię, który tak czy siak podpisał kontrakt z Chelsea. Kasa się nie zwróciła. Ten tryb jest bardzo wciągający, w niecały tydzień rozegrałem cały pierwszy sezon (drugie miejsce w lidze, mistrza straciłem w kuriozalnych okolicznościach. no i żeby nie było - gram na klasie światowej, po 4 minuty połowa. czy tam mecz), w drugim zdobyłem już majstra (czyli dzisiaj). System wyszukiwania juniorów trochę mi nie pasi, ponieważ za bardzo nie wiem, czy ci, którzy są gotowi do gry w seniorach, powinni być brani "hurtowo", czyli że mam nagle w seniorach 9 lewych pomocników. W przeciwnym razie junior odchodzi. Bardzo fajnym patentem jest sprawdzanie innych lig europejskich. Mogę obserwować mój Arsenal w PL. No i nie wiem, czy było to w zeszłym roku, ale drużyna zajmująca trzecie miejsce w grupie w Pucharze Mistrzów leci dalej w Eurolidze (Lidze Europejskiej inaczej). Jedyne, czego mi brakuje, to najlepszej jedenastki zeszłego sezonu. W zastępstwie mamy Menadżera roku (no ale kto go zdobył? oczywiście, że ja).

To chyba wszystko. Mam nadzieję, że jednak wszystkiego nie odkryłem.

PS: Zapomniałbym. Nie podpisujemy teraz kontraktu ze sponsorem.
PS2: Wieczorem prawdopodobnie pojawi się tekst o eliminacjach Euro.

piątek, 2 września 2011

ZENONIA 3- Recenzja

W wakacje postawiłem sobie jeden cel- przejść i zrecenzować trzecią już część genialnej gry RPG wydanej i wyprodukowanej przez koreańskie studio Gamevil. Jako iż wakacje studentów trwają do października, to jeszcze mam szansę zrealizować ten cel w 100%. Tytuł ten najpierw ukazał się na iPhony i iPady, a jedyne co było wiadome o wersji na androida, to fakt, iż Zenonia 3 na nie wyjdzie, ale nigdzie nie podawano informacji na tematy najważniejsze, mianowicie: kiedy i za ile? I nagle na oficjalnym kanale twitterowym gruchnął news: premiera 30 czerwca. Co więcej, ma być dostępna za darmo w markecie! Lecz dość już o oczekiwaniach i premierze. Czas przejść do właściwej recenzji Zenonii 3.
 
CO TO U DIABŁA JEST TA ZENONIA?
Zenonia 3, to podobnie jak poprzednie gry tej serii, rpg, których na Androidzie nie doświadczymy zbyt wielu. Pocieszające jest to, że tytułów w/w gatunku jest coraz więcej. Szkoda, iż coraz mniej pójdzie na słabszych smartfonach... Anyway, w Z3, jak w innych, podobnych produkcjach mamy do „wyhodowania” herosa.
Do wyboru są 4 klasy bohaterów: wojownik, zabójca, strzelec i mag. Pierwsza postać, to „powrót” do wojownika z pierwszej części trylogii, czyli trochę powolny gość, z wielkim mieczem i ogromną siłą. Trochę przypomina on Johna Rambo, ale zamiast karabinu ma miecz. Zabójca to połączenie warriora z 2 części i swojego odpowiednika z pierwszej części. Jest szybki, zwinny, oraz jest specjalistą w błyskawicznym wykańczaniu oponentów. Strzelec i magik to gieroje rozprawiający się z przeciwnikami za pomocą broni dystansowej. Jednak szczerze muszę przyznać, że świat Midgardu eksplorowałem głównie dwoma pierwszymi chwatami, gdyż w rozgrywkach tego typu preferuję walkę w zwarciu. Twórcy naprawdę się postarali, i dla każdy heros ma oprócz 4 cech ogólnych (siła, zręczność, kondycja i inteligencja) osobne drzewko umiejętności. Każda z postaci posiada też skilla „obszarowego” (znaczy, uderza we wszystkich wrogów widocznych na ekranie), zdolności zwiększające na moment jeden/kilka atrybutów, oraz specjalna umiejętność, rozwijana tylko w końcowym etapie gry.
Gamevil postarało się także jeżeli chodzi o ekwipunek dostępny dla postaci. Każdy, z czterech dostępnych herosów ma do dyspozycji przeszło 600 (jeżeli wierzyć opisowi gry w markecie) części rynsztunku. Ponadto, każdą rzecz można, z pomocą kowala rzecz jasna, przerobić na kamień, który po wkuciu do broni dodaje nam parę punktów do statystyk. Jeżeli przy ekwipunku już jesteśmy, to należy wspomnieć o dość istotnej wadzie Zenonii. Otóż wcześniej pisałem, że gra jest do pobrania za darmo w markecie, ale wprowadzono do niej płatną walutę: zeny. Można zakupić za nie parę ekstra itemków, ale także rzeczy podstawowe, jak zwoje identyfikacji, możliwość darmowego respawnu itp. Można także stać się właścicielem lepszej broni, zbroi i innych części odzienia kierowanego przez nas herosa. Jaka jest różnica między znalezionym/kupionym w mieście itemem, a takim za zeny? Kolosalna. Dla przykładu, mój wojownik obecnie macha mieczem, który dodaje 702 ataku i zmniejsza użycie many o 16%. A w grze najlepszy miecz do zakupienia ma „tylko” 558 ataku. Wniosek jest oczywisty, bez zenów poziom trudności wzrasta. Poza tym, na najwyższym poziomie trudności, gra „wymaga” na graczu używania itemów dostępnych tylko za zeny.
Ale czym byłaby gra rpg bez wrogich jednostek, na których możemy wypróbować wcześniej wspomniane skille i ekwipunek? Podczas całej rozgrywki przebijamy się przez tabuny zróżnicowanych antagonistów. Oni niestety nie grzeszą zbyt dużą inteligencją, i zamiast zaatakować grupą, to atakują bezmyślnie w pojedynkę, często nawet nie używając swoich specjalnych zdolności. Nowością w tej części są minibossowie. Często jedyne, czym różnią się od standardowych potworów, jest to, iż mają nad głowami pasek z pozostałym życiem, oraz to, że mają większą wytrzymałość, niż ich „normalni” koledzy. Wspomnieć należy też o bossach. Są to najsilniejsze monstra w danej lokacji i, w przeciwieństwie innych oponentów, dość chętnie korzystają ze swoich specjalnych umiejętności. Jeden z nich-czarodziej- całkiem nieoczekiwanie potrafi zmienić kierowaną przez nas postać w... żabę. A jeżeli znudzi się zwykła eksterminacja niemilców, to możemy skorzystać z execution roomów. To kolejna nowość w tej części. Zasady obowiązujące w ER są proste: zapłać, wejdź, zabij wszystko w pomieszczeniu, idź dalej. I tak do ostatniego poziomu. Walki można podjąć się samemu, lub w trybie kooperacji. Wadą tego trybu jest brak informacji, w którym pokoju jesteśmy, co moim zdaniem trochę odrzuca od ponownego wejścia do niego. Ale przynajmniej można w nim zdobyć sporo punktów doświadczenia, i otrzymać dobry przedmiot.

 TROCHĘ O FABULE I STRONIE TECHNICZNEJ
W Zenonii 3 wcielamy się w postać Chaela, sieroty adoptowanej przez znanego z pierwszej części gry Regreta. Owa sierotka próbuję wrócić do domu po przetransportowaniu jej do Midgardu. W całej wyprawie towarzyszy nam wróżka Runa, a w pierwszym mieście dołącza do nas Celina. Więcej zdradzać nie będę, ale przebieg wydarzeń to moim zdaniem jedna z zalet tego tytułu.
Jeżeli chodzi o grafikę, to twórcom należą się pokłony. Nie miałem pojęcia, jakim cudem udało im się zrobić tak ładną grę, która waży mniej niż 10 megabajtów, a wygląda lepiej niż niektóre gry wymagające pobrania dodatkowej zawartości na kartę SD. Ale szybko zorientowałem się, dlaczego Z3 waży tak mało. Wystarczyło włączyć dźwięk. W menu gra tandetna, ciągle taka sama muzyczka, efekty dźwiękowe są fatalne, a potwory nie wydają żadnych ryków, czy czegoś podobnego.
Warto wspomnieć o paru nowościach, które zawitały w Zenonii 3, a jest ich jeszcze kilka, oprócz tych już wymienionych. Po pierwsze, zmieniono interfejs. Zamiast sterować w nim wirtualnym padem, jesteśmy zmuszeni robić to poprzez dotykanie kwadracika z przedmiotem. Trochę to uciążliwe, bo okienka są małe i często można sprzedać/użyć nie ten przedmiot co trzeba, co jest z lekka irytujące. Kolejna nowość, to zlikwidowanie konieczności jedzenia przez postać, i wprowadzenie do normalnych sklepów mikstur odnawiających manę. Manewr ten Gamevil zastosował już wcześniej w Illusii, i moim zdaniem sprawdza się nieźle. Wprowadzono także tytuły, które zdobyć możemy za wykonanie niewymienionych nigdzie w grze zadań. Są one dość przydatne, gdyż niektóre z tytułów w znaczny sposób zwiększają statystyki kierowanego przez nas bohatera.

PODSUMOWANIE
Moim zdaniem Zenonia 3 to dobra gra. Posiada ona niestety dość poważne wady, które mogą zniechęcić do niej niektórych graczy, ale nadrabia to grywalnością. Na szczęście kolejne wersje wypuszczane przez Gamevil są pozbawiane błędów, ale szczerze mówiąc wolałbym poczekać parę tygodni, i mieć jedną, porządną wersje, zamiast co jakiś czas pobierać kolejny mały update.


OCENA: 7+/10
Grywalność: 8/10
Grafika: 9/10
Dźwięk: 2/10


PLUSY:
-Grywalność
-Grafika
-4 zróżnicowane postacie
-liczba itemów
-mimo wszystko execution room
-parę fajnych zmian
-do pobrania za darmo


MINUSY
-dźwięk
-mikropłatności
-różnice pomiędzy płatnym, a darmowym ekwipunkiem
-zmiany w interfejsie

Dzięki dla Kamila, za pomoc w wyłapaniu błędów w pierwszej wersji recenzji.

niedziela, 28 sierpnia 2011

Gdyby Van Persie trafił karnego....

...ale gdybać to se można. Załamka.

Pustka. ; Koniec sezonu w Goalunited Classic.

Miałem się nie wypowiadać na temat tego, że Wisła nie awansowała do Ligi Mistrzów, mimo, że byłem pewien, że to zrobią. Niestety, ale brakło tych 3 minut. I wiecie co? Nie zdenerwowałem się. Także nie mam żalu do Wiślaków. Apoel wyraźnie w rewanżu był lepszy. Być może tego żalu nie mam, bo, cytując kolegę Szymona, "nie ma na co zwalić". No i też Wisła zagra w Lidze Europejskiej.
Tak samo brak żalu do Śląska. No co, nie udało się, było blisko, ale nie dało rady. Rekompensatą za to są 2 drużyny w LE, bo Legia przecież awansowała. Też jakoś się z tego faktu zajebiście nie cieszę (nie przez pesymizm, że zaraz odpadną), tylko po prostu jakbym się przyzwyczaił po Lechu, że z każdym rokiem jakaś nasza drużyna będzie w którymś z europejskich pucharów....
Analizę grup LM i LE zrobię kiedy indziej.

Jeszcze jeden temat chciałem poruszyć a mianowicie zakończenie sezonu w Goalunited Classic. Moja drużyna zajęła bardzo dobre 4-te miejsce (chociaż na początku były aspiracje mistrzowskie) po ostatniej kolejce. Mogłem być równie dobrze 6-ty, jednak wygrana 2:1 z rywalem z 4 lokaty dała mi to wysokie miejsce. Pochwalę się też tym,że jestem trzeci, jeśli chodzi o stracone bramki a piąty, jeśli chodzi o strzelone. Kłopot w tej lidze jest taki, że mam drużynę za mocną na spadek a za słabą żeby walczyć o awans wyżej (chociaż w piątej lidze dostałbym bęcki niezłe). Chociaż z każdym sezonem w mojej lidze występują coraz to słabsze drużyny.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Polska okładka Fifa 12


Dzisiaj o godzinie 15, feacbook'owy profil Ea Sports ukazał polską wersję okładki Fify 12.
W tegorocznej edycji obok Wayne'a Rooneya pojawi się Kuba Błaszczykowski, który wraz z Kaką prezentował okładkę zeszłoroczną.

O ile za bardzo się okładką nie podniecam, bo najważniejsza jest gra, to jednak widziałbym na miejscu Kuby Wojtka Szczęsnego. Na fejsbukowej grupie EA sports trochę zawrzało, że znowu Błaszczykowski i wręcz identycznie wygląda jak rok temu. No ale co robić.

Podczas meczu Arsenal - Udinese rozmawiając z kumplem zastanawialiśmy się, kto może być polską twarzą nowej Fify. Oprócz wyborów realnych mieliśmy niezły ubaw z Łukaszem Piszczkiem i czarnym paseczkiem na jego oczach (bo on przecież jest oskarżony o korupcję), czy też Zdzisław Kręcina wysiadający po pijaku z samolotu :D


The great escape.


Arsenal i Tottenham to złodzieje, którzy na siłę trzymają ludzi. Z niewolnika nie ma pracownika, dlatego Fabregas, Nasri i Modrić postanowili zorganizować ucieczkę.

Stąd też donosy, że Fabregas uciekł do Barcelony, zaś Modrić i Nasri próbują się dostać kolejno na Stamford Bridge oraz City of Manchester Stadium.

środa, 17 sierpnia 2011

Jazda, jazda Biała Gwiazda!

Tak blisko dawno nie było. To już dzisiaj, pierwszy mecz polskiej drużyny w IV rundzie Ligi Mistrzów. Dopiero teraz skorzystaliśmy z reformy Platiniego. Nie było po drodze Barcelon, Realów i innych Bayernów. Nie udawało się, w kraju zapanowało wielkie niezadowolenie, że z Łotyszami i innymi Kazachami nie potrafimy sobie poradzić. Ale dzisiaj jest inaczej. Teraz Wisła gra o "piłkarski raj" z Apoelem Nikozja. Mimo, że to najłatwiejszy rywal, na jakiego mogliśmy trafić, to i tak jest bardzo dobry klub, który dwa lata temu występował w Lidze Mistrzów (w składzie z Kosowskim i Marcinem Żewłakowem). Cypryjska piłka rozwinęła się bardzo szybko, tam już nie ma słabych klubów.

Jednakże Wisła też się rozwinęła (wraz z polską piłką, lecz o wiele wolniej), dlatego szansa jest niepowtarzalna. Od dawna czekaliśmy na ten moment. Pierwszy mecz jest w Krakowie. Na pewno przy zapełnionych trybunach. Mój typ: 2:0 dla Krakowian.

wtorek, 16 sierpnia 2011

Moje wrażenia po pierwszym w tym roku Gran Derbi

W niedziele odbył się pierwszy w tym roku mecz Realu Madryt z FC Barceloną o Superpuchar Hiszpanii. Zakończył się on dość niesprawiedliwym dla Realu wynikiem 2:2. Dlaczego niesprawiedliwym, o tym trochę później.
Drużyna prowadzona przez Mourinho przystępowała do tego meczu po bardzo udanym okresie przygotowawczym. Po raz pierwszy, od 25 lat udało się jej wygrać wszystkie przedsezonowe mecze towarzyskie. Trio Ronaldo-Ozil-Benzema strzeliła w nich 17 bramek, z 27 jakie zdobył cały zespół, a ten trzeci był w najlepszej formie odkąd przyszedł do zespołu Królewskich. Wszyscy w zespole byli gotowi do gry, a Mourinho po raz drugi zagrał przeciw Barcelonie taktyką bez 3 defensywnych pomocników.
Patrząc na okres przygotowawczy Barcy, to powinna ona, według niektórych, oddać Realowi trofeum przed wyjściem na boisko. Mecz z Chivas przegrali 1:4, najwyżej, odkąd trenerem jest Guardiola. Poza tym, pewne było że od początku nie zagrają Xavi, Puyol, Pique, Busquets i Pedro, czyli prawie połowa podstawowego składu obecnego Mistrza Hiszpanii.
Sam mecz był dość ciekawy. Po pierwszej bramce oczekiwałem na kolejne trafienia Realu, nawet obawiałem się rewanżu, za listopadowe 5:0. Widać także było, jak bardzo Abidal nie sprawdza się na środku obrony. Obrót w stronę Benzemy zajął mu około 12 godzin, co pozwoliło młodszemu z Francuzów na cieszenie się z asysty po golu Ozila. Jednak chwilę później okazało się, iż obrona Królewskich jest bardziej dziurawa niż szwajcarski ser. Błędy Sergio Ramosa i Pepe sprawiły, że z 1:0 zrobiło się 1:2 dla Barcelony.
Po przerwie gra się nieco zaostrzyła. Ostre wejście Pepe w Daniego Alvesa przypomniało czasy pierwszego meczu półfinałowego w Lidze Mistrzów. Jednak Portugalczyk nie otrzymał za ten faul nawet upomnienia.
Ostatniego gola zdobył Xabi Alonso, po asyście Pepe.
Wypadało by napisać trochę, o tym jak spisali się nowi gracze w obu zespołach. Zacznę od Sancheza, który wyszedł w pierwszym składzie. Gdy biegł z piłką prawym skrzydłem, to Marcelo musiał modlić się, o wejście na boisko kogoś, kto pozbędzie się z jego strony małego Chilijczyka. Za każdym razem Alexis robił z Brazylijczykiem co chciał, i ten drugi musiał odetchnąć z ulgą, gdy na jego stronie zawitał mniej błyskotliwy Pedro.
A jak zagrały nowe nabytki Realu? Moim zdaniem dość kiepsko. Coentrão biegał po boisku, trochę jak kurczak bez głowy, wyraźnie widać było, że nie może się na nim odnaleźć. A Callejón oprócz tego, że miał fryzurę tak wysoką, że prawie zahaczała o samoloty, nie wyróżnił się niczym specjalnym.
W środę odbędzie się mecz rewanżowy. Ciekawi mnie, czy na boisku pokaże się Fabregas, oraz to, czy Barca zagra tak, jak nas w ostatnich latach przyzwyczaiła. Liczę że rewanż będzie równie udany, jak niedzielny mecz.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Najgorszy interes w historii futbolu?

Dzisiaj oficjalnie się skończyło. Saga z Fabregasem i jego transferem do Barcelony dobiegły końca. Kilka słów napiszę o tej sprawie. Już na początku poprzedniego sezonu mówiłem, że jak Kanonierzy teraz nic nie wygrają, to Fabregas odejdzie do Barcelony, która od dwóch lat kusi młodego rozgrywającego londyńczyków. Może i wykrakałem, może nie, ale to stało się faktem. Jednak nie o tym chciałem. Chodzi mi o zachowanie zarządu Arsenalu. Taki rozgrywający odchodzi za taką cenę. To dla mnie nieporozumienie jest. Dlaczego Alexis Sanchez, którego praktycznie nie znam, został kupiony za 36 bodajże milionów euro? Czemu Barcelona nie dała mniej za niego (lub też zrezygnowała z zakupu) a nie wyłożyła więcej na upragnionego Hiszpana? Czemu Arsenal nie mógł wynegocjować lepszej oferty? Przecież to śmiesznie niska cena jest. A w kontrakcie z Barcą ma klauzulę wykupu za 200 milionów euro... Po prostu płakać się chce, ponieważ portal Kanonierzy.com zrobił małe porównanie tych najlepszych rozgrywających i Fabregas, rozgrywający gorszy sezon, miał lepsze statystyki niż Xavi i Iniesta, którzy imponowali formą, a został sprzedany za grosze. Mogę bluzgać na Barcelonę za tą presję i w ogóle mogę myśleć o Fabregasie "niech spier*ala", ale to nic nie da, dlatego mimo wszystko się cieszę, że to się wyjaśniło, że już nie będę się musiał śmiać z głupich wypowiedzi Valdesa, Pique i innych.
Cesc jest piłkarzem genialnym, jestem jego fanem mimo wszystko. Mimo że przeszedł do mojego znienawidzonego klubu, to nie będę go źle wspominał, bo sam swoją grę inspiruję jego podaniami.
Można też mówić, że Wenger te pieniądze dobrze zainwestuje (bo to zrobi, ale nie w graczy), jednak większą kwotę bym widział. To jest ten niesmak.

I mimo wszystko, mimo całego szacunku do Cesca mam nadzieję, że w przypadku meczu Arsenalu z Barcą na Emirates, zostanie on wygwizdany. Bo zapisał się w historii Arsenalu, ale w sposób, jaki odbył się jego transfer był debilny. Nie zasłużył na gorące owacje jak Henry.

niedziela, 14 sierpnia 2011

Dlaczego lubię / Dlaczego nie lubię



Postanowiłem już jakiś czas temu, że na blogu będę umieszczał mini-felietonik o postaciach ze świata sportu (czy też klubach), które lubię lub też nie. I także wyjaśniał, czym ta postać mnie zachwyciła czy też sprawiła, że jej nienawidzę (przypominam, że też może się to tyczyć klubów).




sobota, 13 sierpnia 2011

Warta Sieradz - spadkowicz z III ligi łódzko-mazowieckiej


Może to trochę niestosowne pisać o klubie z miasta, z którego się pochodzi.... a zresztą, dlaczego niestosowne? To, że chcę się czymś pochwalić? Że opieprzyć za spadek? Czy że po prostu egoistycznie (to jest - nadmiar patriotyzmu). Cholera, ale lipny wstęp.

Warta Sieradz to klub z mojego rodzinnego miasta. Założony w 1945 roku ma barwy biało-zielone (chociaż paradoksalnie często gra w strojach o zupełnie innych kolorach. nawet u siebie!) i aktualnie gra w III lidze łódzko-mazowieckiej. Zaraz, zaraz, przecież tytuł wpisu nosi nazwę "spadkowicz z III ligi". Nie, to nie pomyłka. Chociaż może zacznę od początku. Gdy pozamieniano kolejności lig (że I liga to Ekstraklasa, II liga to I liga itp.) w mieście zapadła radocha, że tak daleko to nie byliśmy jeszcze (no i ja nadal do tej pory się z tego śmieję, bo nadal w tym samym bagnie siedzieliśmy, tylko nazwa zmieniona). No i że derby z Pogonią (Ekolog-Zduńska Wola. Zduńska Wola - miasto położone jakieś 15 km na wschód od Sieradza) będą. Nie za bardzo pamiętam jednak, czy Pogoń już w tej lidze była... No ale trudno. Ale z tego, co kojarzę, to jakieś dwa lata temu biało-zieloni walczyli do końca o awans do II ligi (ale znowu nie pamiętam, którzy byli), jednak pod koniec sezonu dostali zadyszki. Wszyscy w Sieradzu oczekiwali, że w następnym sezonie będzie lepiej (niestety, bez derbów, Pogoń spadła). Jednak poprzedni sezon w wykonaniu Warty był katastrofalny, co w czerwcu "zaowocowało" pierwszym miejscem w strefie spadkowej. I potem zaczęły się zamieszania w związku z głównymi zawodnikami Warty (w tym żywa legenda - Marcin Kobierski, strzelec m. in. hattricka w przedostatnich derbach). Że prezes nie płaci, że źle i w ogóle. Panowie odeszli do Kobierzycka, zagrali w pucharze, nawet pozdobywali bramki i... okazało się, że transfery nie zostały potwierdzone ani nic z tych rzeczy (!). Z tego, co się orientuję, to dla rywali Kobierzycka był walkower. Jednak wszystko wyszło na prostą, zawodnicy wrócili, prawdopodobnie teraz dostają pieniądze (nawet większe). Na spotkaniu zarządu z kibicami mówiono, że ta sytuacja, ten powrót może scalić drużynę, czyli że wyjdzie na lepiej niż na gorzej.
Lecz zanim ci zawodnicy wrócili (co nawiasem mówiąc - w pełni popieram to, co zrobili. należę do grupy, która ich "broni") to Ceramika Opoczno wycofała swoją drużynę z III ligi. Co prawda jeszcze wcześniej były zawirowania dotyczące licencji, ale było to złudne. I tu nagle taka sytuacja. W ramach przepisów w takim wypadku zostaje drużyna, która zajęła pierwsze miejsce w strefie spadkowej. Czyli Warta.
Dzisiaj wystartowały rozgrywki III ligi łódzko-mazowieckiej. Piłkarze z Sieradza rozegrali spotkanie wyjazdowe z Narwią Ostrołęką i... wygrali 5:1. Tak sobie powtarzałem, odkąd było oficjalnie o tym, że Warta jest w III lidze, że ten sezon będzie nasz. I być może biało-zieloni po tryumfie będą nadal pędzić jak lokomotywa przez ligę i wywalczą awans? Bo co zrobiła Dania w 1992. Wskoczyli za Jugosławię (ogarniętą wojną) na Euro i wygrali ten turniej. Tylko dwie filozoficzne rozkminy mnie nachodzą. Czy jeśli wygrają tą ligę, to czy nie będzie to w pewien sposób oszustwo? Bo utrzymali się dzięki "zielonemu stolikowi", nie dzięki umiejętnościom. Gdyby spadli, wygrałaby drużyna, która prawidłowo w zeszłym sezonie się utrzymała.
Drugie: jeśli wygrają, to jednak pokażą, że są godni siedzieć w tej III lidze i że poprzedni sezon to po prostu był przypadek, nierówna murawa i stronniczy sędzia ;)

PS: Taką tapetę wziąłem z googli, żeby pasowało pod tło :P Gdyby był sam herb na czarnym tle, to bym go wrzucił zamiast tego ;D

czwartek, 11 sierpnia 2011

Dlaczego nie obejrzałem meczu z Gruzją?

Oczywiście ironicznie mówiłem sobie: "I tak przegramy". Chociaż mimo, że tak sobie mówiłem, to jestem zawsze za Polakami, zawsze i wszędzie, chcę czuć tą dumę narodową, lub też łączyć się w bólu z innymi kibicami po porażce z San Marino. Dla dobra polskiej piłki nawet kibicuję nielubianej Legii w pucharach. Ale tu nie chodzi o to, że poziom niski spotkania (tym bardziej, że mecz był to towarzyski). Chodzi o komentatora wczorajszego spotkania. Maciej Iwański, bo tak brzmi jego imię i nazwisko. Niby się czepiam, ale po prostu nie pasi mi głos tego gościa (co prawda sam pewno brzmiałbym gorzej). No i to też jego pseudo-znawstwo. I to jego podniecanie i takie jakby filozofowanie-sranie w banię. Że niby się zna, ale jednak nie. To już wolę wypalającego się Szpakowskiego. Przynajmniej sentyment jest...

wtorek, 9 sierpnia 2011

Główne grzechy trybu menadżerskiego w Fifie 11

W październiku zeszłego roku do sprzedaży trafiła Fifa 11. O ile dla posiadaczy X360 i PS3 nie było to nic nadzwyczajnego, to dla pecetowców była to rewolucja. Po raz pierwszy Fifa na PC miała mieć jakość konsolowych wersji. I o ile rozgrywka jest niczego sobie (ah, te klepki), to w trybie menadżerskim po kilku sezonach (lub w ogóle na początku) zaczyna się coś chrzanić. Oto przedstawiam głupie błędy trybu menadżerskiego Fifa 11

czwartek, 28 lipca 2011

Szczęsny numer 1. Szkoda Fabiana

Już niedługo zaczną się pierwsze kolejki najsilniejszych europejskich lig. Ja chciałbym się skupić na chwilę na Premier League i Arsenalu oraz na ich bramkarzach. Kanonierzy posiadają 4 golkiperów w podstawowym składzie. Są to Wojtek Szczęsny, Łukasz Fabiański, Manuel Almunia i jedyny makaroniarz w Arsenalu - Vito Mannone. O ile przez chwilę rundy jesiennej zeszłego sezonu bronił Hiszpan, to przez kontuzję wygryzł go Fabian. Nasz rodak miał nieudaną rundę wiosenną w jeszcze wcześniejszym sezonie. Fatalne błędy w meczu z Porto czy Stoke sprawiły, że mówiono o nim Flappyhandsky. No ale Łukasz wyskoczył z formą i bronił wręcz fantastycznie w rozgrywkach ligowych i Lidze Mistrzów. No ale los chciał, że jego kontuzję barku spowodował Wojtek Szczęsny. Gdy usłyszałem tą nowinę w głowie stworzyła mi się animacja, jak Szczęsny wali bombę taką, że Łukasz nawet nie zareagował i piłka trafiła go w brak. Ten w efekcie złości ganiał po boisku Wojtka i przeklinał po polsku a Wenger i jego asystent się przyglądali zdziwieni. No ale to prędzej wina Fabiana, że się źle rzucił. I tak Szczęsny wskoczył do długo oczekiwanej przez niego pierwszej jedenastki. Debiut w PL zanotował przeciwko Man United. No i przez te pół roku wyrobił sobie markę. Jeszcze nieszczęsna kontuzja palca w meczu rewanżowym z Barceloną (ani słowa o tym meczu) troszkę go zahamowała, ale teraz jest już dobrze.


Jeżeli jest dobrze, to czemu o tym piszę? Bo szkoda mi Łukasza. Chłopak w końcu został doceniony i był golkiperem numer jeden. Wspaniałe interwencje i już nie było Flappyhandskiego. No ale gdyby to Fabian bronił to szkoda by mi było Szczęsnego. Bo on młody, perspektywiczny. Jednak mimo wszystko. Nie lubię, jak Polacy w dobrym klubie grzeją ławę. A tym bardziej, jeśli muszą walczyć ze sobą o pierwszy skład. Obaj są dobrymi bramkarzami. Ale jestem pewien, że Wenger ma większe plany do Szczęsnego aniżeli do Fabiańskiego. W Fifie takie sytuacje rozwiązuję w dosyć nietypowy sposób, bo jak mam dwóch-trzech dobrych, młodych zawodników na tej samej pozycji to któregoś z nich sprzedaję. Nie, że nie chcę go w klubie. Po prostu żal mi jest hamować jego karierę. Nie chcę, żeby grzał ławę.


No ale wniosek jest taki: Wojtek numer jeden, Fabian numer dwa, Almunia out a Mannone rezerwy. Chociaż kto wie, co strzeli do głowy Arsene'owi i nie będzie na przemian wystawiał swych golkiperów. Może będziemy świadkami pasjonującej walki o pierwszy skład pomiędzy dwoma Polskimi bramkarzami? :)

poniedziałek, 25 lipca 2011

Kupa Hameryka, czyli jak mecz Urugwaj - Paragwaj trafił do moich najlepszych meczy.

Niedziela, 24 lipca. Godzina 21:18. Rozmawiam z kumplem na GG, ten nagle kończy, mówiąc, że idzie na mecz. Ja zdziwiony pytam - "jaki?", - "Urugwaj - Paragwaj...". Byłem całkowicie pewien, że finał odbędzie się gdzieś o 2 w nocy, wtedy bym nie wstał. Zresztą jakoś bokiem przeszedł mi ten turniej, nie oglądałem meczów nawet o normalnej porze. Ale mniejsza z tym. Popędziłem czym prędzej do pokoju z TV i włączyłem meczyk. Było już 1:0 dla Urugwaju. Nie będzie szczegółowej analizy tego meczu, ponieważ mam zamiar co innego tutaj popisać, a mianowicie o najlepszych meczach, które w swoim krótkim życiu widziałem. Bez rankingów, żeby było sprawiedliwiej.

sobota, 23 lipca 2011

W tym roku musi się udać!

No i Wisełka przeszła przez jakże trudny dwumecz. Jak zwykle miałem obawy, że jednak odpadniemy, że będzie wstyd już totalny (bo, znowu cytując Zczuba.pl, nie będzie wymówki, że nie ma już słabych w futbolu, bo my nimi jesteśmy). O ile w pierwszej połowie Wisła biła głową o mur, to w drugiej dzięki przebudzeniu Małeckiego trafiła 2 razy do bramki. Skonto nie istniało przez cały mecz, lecz bardziej w tej drugiej połowie. Podczas i rewanżowego meczu naszła mnie znowu ciekawa refleksja, opierana na artykule o wyższości MŚ od Ligi Mistrzów. Mianowicie - co, jeśli lepsza Wisła stwarzałaby N znakomitych okazji a żadnej nie wykorzystała, a Skonto "walło" by sobie dwie bramki niczego. Przypadkowy rzut rożny czy też pierwszy strzał na bramkę w 73 minucie, gdzie bramkarz nie był przygotowany. Po meczu opieprz. Że rywal słabszy, że powinno być 5:0 dla mnie. No ale co, jak Skonto postawiło "Inter w meczu z Barceloną", a ich bramki były czystym przypadkiem? Tak jak Grecja, która zdobyła ME w 2004. Wyniki po 1:0 po wrzutkach na łeb Charisteasa - "może wejdzie, jak nie, spróbujemy za chwilę". Znalazłyby się jeszcze jakieś drużyny. No i co, Wisła byłaby taka zła, że odpadła z anonimowym rywalem? Nie.
Śląsk też awansował. Po wygranym 1:0 we Wrocławiu przegrali 3:2 w Szkocji, lecz to dało awans. Obu meczy nie widziałem, jednak z tego co wiem i czytałem Wrocławianie zagrali świetnie. I tak trzymać. Jest jeszcze kwestia Legii, która gra za 5 dni z Gaziantepsporem - zespołem z Turcji, o którym nie słyszeliśmy a od którego możemy dostać baty. Chociaż Turcja to już nie jest piłkarski "Kopciuszek", więc wstydu nie będzie.

Zanim zakończę, chciałem poruszyć jeszcze kwestię tego, że nie ma już w Internecie wiarygodnych źródeł sportowych. Głupie, prowokujące nagłówki: "Arsenal odrzucił gigantyczną ofertę od Barcelony" onet.pl o 30-milionowej ofercie za Fabregasa. Gigantyczna oferta to 50 milionów wzwyż; "Piłkarze Realu potrącili kibica i nawet nie przeprosili!" eurosport.pl o kibicu, który sam wepchnął się pod wózek golfowy, a żaden z piłkarzy nie prowadził. I nie usprawiedliwia opis, że "nazwę należy przyjąć z dystansem". W komentarzach zawrzało. Miałem kiedyś do tej strony szacunek, bo byli rzetelni i "prawdomówni". No cóż. O WP nie wspomnę, co prawda nie czytuję, ale to jest taki internetowy Fakt.

Dobra, koniec fanaberii o mediach. Niech Liteks, CSKA Sofia i Gaziantepspor się boją, bo tym razem nie tylko jeden polski klub wystąpi w europejskich pucharach! :)

czwartek, 14 lipca 2011

Jak dobrze, że rewanż w Krakowie...

15 lat czekania. W tym roku ma się udać. Mówi się, że ta Wisła jest inna. Jednak mimo wszystko po wylosowaniu nieznanego rywala zamiast drwin z nazwy przeciwnika pojawiły się obawy. Co, jak znowu odpadniemy? Będzie wstyd. W sumie to jest, bo Jagiellonia się nie popisała. Na szczęście wczoraj Wiślacy wygrali. Co prawda z bólem mi się oglądało ten mecz, te niedokładne podania, niedokładne strzały i koszmarne błędy w obronie pod koniec spotkania. Że zacytuję stronę Zczuba.org z facebook'a: "Wisła robiła wszystko co mogła, ale Skonto nie dało sobie wyrwać porażki". No ale na szczęście rewanż u nas, jednak te morale Wiślaków będą większe (mimo, że w Rydze było więcej kibiców z Krakowa). Zazwyczaj jest tak, że polski klub pierwszy mecz gra u siebie, ledwo wygrywa 1:0 a w rewanżu tracą dwie braki i do widzenia.
Podczas wczorajszego meczu naszła mnie też ciekawa refleksja. Ci, co nie mają kanałów N i są zmuszeni oglądać mecze na Polsacie, będą w środy oglądać mecz Wisły, jeśli ta awansuje. A co z hitem (dajmy przykład) Man United - Bayern Monachium? Wygra patriotyzm czy komercja? Stawiałbym na to pierwsze, bo niecodziennie się ogląda polski klub w elitarnych rozgrywkach. Jednak drugiego meczu też szkoda będzie, jak padnie wynik 5:5...

Dzisiaj gra Śląsk z Dundee. Mam nadzieję, że z dobrymi klubami umiemy wygrywać (patrz: Lech Poznań), więc obstawiam remis (0:0) po dobrym spotkaniu i remis w Dundee (1:1) i awans piłkarzy z Wrocka.

czwartek, 23 czerwca 2011

Sezon ogórkowy

No i skończyło się. Wraz z finałem Ligi Mistrzów nieoficjalnie (czemu nieoficjalnie? bo na przykład w Rosji rozgrywki trwają w najlepsze) zakończyły się rozgrywki najwyższych lig europejskich. Ogółem było dużo niespodzianek, jednak nie interesowałem się tak wynikami, meczami, etc. tak bardzo, jak choćby przed rokiem (na przykład Eurogole emitowane były wtedy, gdy miałem trening, a na kompie nie lubię takich info sprawdzać), dlatego moja wiedza na temat tych trochę "gorszych" drużyn jak Barcelona, ManUnited, Real, Chelsea strasznie jest nieaktualna. Lille, które dla mnie było ligowym średniakiem w tym sezonie zdobyło mistrzostwo. Ale nie chce mi się układać takiego tekstu składnego, gdzie będzie bez podziałów... dlatego będą właśnie te podziały na kraje i moje komentarze do tego nawet.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Podsumowanie sezonu 2010/2011 by Stefanek

Po dłuższej przerwie spowodowanej sesją i dość sporymi problemami technicznymi w końcu udało mi się napisać tekst na bloga. Ale dość wstępu, wracam do tematu, tak więc parę kategorii, zarówno indywidualnych, jak i zespołowych. Tak więc:
1.Najlepszy zawodnik: Lionel Messi. Guardiola powinien się modlić, o to by jego zawodnik nie doznał poważnej kontuzji. Zdobywał dla klubu najważniejsze bramki, w tym ta przeciwko Manchesterowi United w finale Ligi Mistrzów. Gdyby nie on, to Barca poleciałaby z tych rozgrywek już z Arsenalem. Będę naprawdę zaskoczony, jeżeli nie otrzyma on Złotej Piłki.
2.Najlepszy zespół: F.C. Barcelona: Nie mieli konkurencji w tym sezonie. Przegrali wprawdzie Puchar Króla, ale zwycięsko wyszli z batalii o LM i Mistrzostwo Hiszpanii. Wielu twierdzi, że to drużyna symulantów, ale moim zdaniem nawet bez karygodnych czynów niektórych zawodników Barcy, to zespół ten i tak wygrałby w tych rozgrywkach.
3.Najlepszy transfer: Javier Hernandez, z Chivas Guadalajara do Manchesteru United. Patrząc na letnie transfery United, miałem wrażenie, że SAF-a powaliło na stare lata. Jednak Chicharito wybronił się strzelonymi bramkami, i udowodnił, że zasługuje na miejsce w ataku MU obok Wayna Rooneya.
4.Najgorszy transfer: Mikael Silvestre z Arsenalu do Werderu Brema. Grał tak fatalnie na lewej stronie obrony, że kibice z Bremy modlili się o jak najszybszy powrót Boenischa. Równie nieudany był transfer Torresa z Liverpoolu do Chelsea.
5.Rozczarowanie sezonu: Postawa Bayernu, Werderu, VFB Stuttgartu, Schalke i Wolfsburga w Bundeslidze. Dla Bayernu porażką jest to, że nie zdobyli mistrzostwa w tym sezonie. Już kupili Neuera, i szykują się pewnie kolejne wzmocnienia. Pozostałe ekipy miały walczyć z Bayernem o mistrzostwo, jednak dziwnym trafem musiały walczyć między sobą o utrzymanie.
6.Niespodzianka sezonu: Wygrana Borusii Dortmund w Bundeslidze. Mało kto spodziewał się mistrzostwa dla zespołu 3 Polaków. Jednak dzięki słabszej grze początkowych faworytów, oraz równej formie przez cały sezon tytuł trafił do Dortmundu.
7.Bramka sezonu: Gol Rooneya w derbach Manchesteru, oraz gol Villi z finału Ligi Mistrzów.

poniedziałek, 16 maja 2011

Mistrzostwa Świata w hokeju na lodzie

O ile moja wiedza hokejowa ogranicza się do tego, że istnieje takie coś, jak NHL, Detroit Red Wings, Mariusz Czerkawski i to, że Rosja, USA i Kanada to potęgi w hokeju, to wielce mnie zdziwiło, że w finale grały Finlandia ze Szwecją. O ile też wiem, że nie znam się całkowicie na tym systemie i to, ze Polska odpadła we wczesnej fazie, to wielce mnie zdziwiło, że USA przegrało z Czechami 4:0, zaś Kanada grała z Rosją, która odpadła z Finami a potem z Czechami o trzecie miejsce. W sumie nie obchodziły mnie te mistrzostwa, ale tak okiem rzuciłem na relację z onetu (jednak gra w NHL wzbudziła moim ultraminiminimalnym zainteresowaniem hokeja), patrzę, a tu Szwedzi z Finami w finale. Byłem za Finami. Za potop Szwedzki. I wygrali.
Ale co śmieszniejsze - nie wiedziałem, że mistrzostwa odbywają się za południową granicą...

czwartek, 5 maja 2011

Analiza najbliższego finału LM

28 maja w Londynie o zwycięstwo w Lidze Mistrzów zagrają dwa z trzech moich ulubionych klubów. Są to Manchester United i FC Barcelona. A że takie mecze często się nie zdarzają, to postanowiłem przeprowadzić analizę składów obydwu drużyn, porównując zawodników grających na każdej pozycji, plus ławka rezerwowych i managerowie.
1. Bramkarze. Zarówno Victor Valdes, jak i Edwin van der Sar są pewnymi punktami swoich drużyn. Trochę mi ciężko wskazać, kto jest lepszy. Skłaniam się jednak ku zawodnikowi z Holandii. Gdyby nie on, to zespół SAF odleciałby już w 1/4 finału. Poza tym będzie chciał się on godnie pożegnać z kibicami MU, bo to będzie prawdopodobnie jego ostatni mecz w karierze. Co do Valdesa, to moim zdaniem jest jednym z najbardziej niedocenianych bramkarzy świata. Spójrzmy logicznie, czy gdyby był kiepski, to czy Barca by go na siłę trzymała? Nigdy w życiu. A argumenty, że to Katalończyk, i tylko dlatego jest w Barcelonie, są dla ludzi którzy nie potrafią wymyślić niczego innego. Tak więc, jak na razie 1:0 dla United.
2.Obrona. Tu znowu przewaga Czerwonych Diabłów. Obrona MU jest praktycznie kompletna, rzadko popełniają błędy, a boczni obrońcy atakują z zajadłością wściekłego psa. Jeżeli chodzi o Barcelonę, to ma ona problem z lewą stroną obrony. Puyol wprawdzie zagrał świetnie, ale nie wiadomo, czy do tego czasu nie wróci Adriano, czy Maxwell. Wątpię, by na tak ważny mecz Guardiola wystawił w pierwszym składzie Abidala. Reszta obrony, oprócz prawej strony na remis, tam przewaga Barcy, która ma na tę chwilę najlepszego prawego obrońce świata. Podsumowując, 2:0 dla United
3. Pomoc. Tu zdecydowana przewaga Dumy Katalonii. Xavi i Iniesta grają cały czas na wysokim poziomie, a Busquets miewa gorsze chwile, ale zdecydowanie rzadziej niż Carrick w zespole SAFa. Jeżeli już jestem przy MU, to Giggs przesunięty do środka radzi sobie świetnie. Może rzadziej cofa się by pomóc w defensywie, ale on ma już 37 lat, więc może mu się nie chcieć :). Skrzydłowi w United są mocni, ale na Wembley zagra pewnie Park Ji-Sung, więc Nani lub Valencia będą musieli siedzieć na ławie, przez co moim zdaniem United tracą 20% siły ognia. 2:1 dla Manchesteru.
4.Atak. Trio MVP jest mocne, ale na tę chwilę nie widzę, by byli w czymkolwiek lepsi od duetu Chicharito-Rooney. Pierwszy z nich urodził się i wychował na linii spalonego, a poza tym był główną postacią w drużynie w meczu z Chelsea. Drugi napastnik to Rooney, o którym nic nie napiszę, bo jest nieobliczalny jak kobieta z okresem za kółkiem samochodu. Co do w/w tria MVP, to zdaniem wielu najmocniejszy atak Barcy od tria REM (Ronaldinho-Eto'o-Messi). Mam jednak wrażenie, że mogą nie dać rady obronie United. 3:2 dla MU
5. Ławka rezerwowych. Mocna przewaga MU. Berbatov, Nani lub Valencia, Scholes i Smalling  są graczami, którzy w każdym innym zespole graliby w pierwszym składzie. Wchodząc w finale mogą odwrócić niekorzystny wynik na swoją korzyść. Ławka Barcy jest także mocna, ale nie tak długa i wyrównana jak ta United. Dlatego punkt dla United i 4:2 dla nich.
6. Managerowie. O obu panach napisano już wszystko. W tym meczu jednak bardziej będę trzymał kciuki za SAFa, bo do końca przygody z ławką trenerską dużo już mu nie zostało. A Guardiola to młody trener, więc będzie miał jeszcze czas, by wygrać LM.
Wynik ogólny to 5:2 dla Manchesteru. Jednak to tylko rozważania "na papierze" . Na boisku wynik będzie zgoła inny, niż ten wyżej przeze mnie wymieniony. Oby tylko najwięcej mówiło się o pięknym meczu, nie zaś o złej pracy sędziego, czy wojnie na konferencji prasowej.

czwartek, 21 kwietnia 2011

Gran Derbi część druga, Derby Północnego Londynu i o Szpakowskim

Będzie krótko, ale chyba zwięźle. Może zacznę od Arsenalu i wczorajszego meczu z Tottenhamu. Jako kibic Kanonierów przyznaję, że jednak Arsenal to drużyna bez jaj. Prawda - potrafią pokonać Barcelonę czy inną Chelsea w ładnym stylu, ale wygrywając 3:1 z Kogutami doprowadzić do remisu 3:3? To są mistrzowie w traceniu punktów w głupi sposób. Wygrany mecz z Newcastle, zremisowany jednak 4:4. Przegrana bodajże ze Stoke. Przegrany finał Pucharu Ligi Angielskiej w ostatnich minutach. No i jeszcze wcześniejsze derby na Emirates, gdzie Kanonierzy wygrywali 2:0, przegrywając 2:3... Gdyby nie te wpadki, na pewno byliby teraz liderami, a United byliby w tyle o co najmniej 10 punktów. I jeżeli nie wygrają niczego za rok, to pojadę do tego Londynu i taki dostaną opier*ol, że mała głowa.

Teraz o Gran Derbi. W końcu pokazała taki mecz telewizja publiczna, więc można było obejrzeć. Z tego co wiem, to nigdy nie obejrzałem meczu pomiędzy Realem a Barceloną. Takie uroki nieposiadania Canal+. Mecz był bardzo fajny, w pierwszej połowie Real zagrał kapitalnie i brutalnie (co mi się podobało, w końcu temperament kozaka Alvesa został... utemperowany). W drugiej zaś Barcelona dyktowała warunki i gdyby nie Casillas, który wyciągał piłki niemożliwe, to puchar poszedłby do Katalonii. Po 90 minutach nie padły bramki, więc przyszedł czas na dogrywkę. W niej gra była wyrównana, ale Krystyna strzelił i z Barcelony powietrze zeszło. I o dziwo nie słyszałem komentarzy kibiców-znajomych Barcelony, że "nie chciało im się", jak choćby po przegranym meczu z Arsenalem. Najzabawniejszy był dla mnie Pinto, który biega bardzo dziwnie i śmiesznie jednocześnie. Jak zobaczyłem, jak on to robi, to myślałem, że padnę.

Teraz komentarz odnośnie Szpakowskiego. Ten wyszedł z formy, widać, że bram meczy Ligi Mistrzów w TVP dało się we znaki. Dużo pomyłek z rozróżnieniem piłkarzy, złe "interpretowanie gry" (Ronaldo był faulowany przed polem karnym, faulu nie było, a Szpaq: "Gracze Realu domagają się rzutu karnego"). To może być takie narzekanie, bo że niby człowiek pod presją jest, to mógł się pomylić, ale wcześniej tak nie było. Kiedyś był najlepszym komentatorem, którego z ogromną przyjemnością się słuchało. To już nie jest ten Dariusz Szpakowski.

czwartek, 14 kwietnia 2011

Barcelona oh, Barcelona ah.

Przez wielu uznawana za klub wszech czasów. Przez wielu uwielbiany, od groma fanklubów, niektórzy są gotowi za nią skoczyć w ogień w imię obrony honoru. Inni dają trochę mniej. Ma także wielu wrogów. Coraz więcej kibiców innych klubów nienawidzi tego klubu. Chodzi o wielką Barcę, Barcelonę.

środa, 23 marca 2011

Parę słów o Lidze Mistrzów

Postanowiłem wraz z kolegą Olecznym napisać małe podsumowanie 1/8 Ligi Mistrzów, (ja mam punkty od 1-4, Oleczny resztę) oraz, żeby nie pisać
dwa razy na podobny temat, naszą analizę losowania par 1/4 finału(zająłem się punktami 1 i 2). A więc:

niedziela, 13 marca 2011

Gdy nie dajesz rady....


Poniedziałek. Godzina 6:48. Budzę się. Patrzę na zegarek, irytuję się strasznie, bo nie wstałem planowo, jak miał zadzwonić budzik, czyli o 6:50 i marnuję dwie minuty spania. Półprzytomny idę do łazienki, ubieram się, słaniam łóżko i jem śniadanie. Podczas wykonywania tych czynności myślę sobie:
"Dobra, nie zrobiłem matmy, trzeba będzie spisać. Co to tam jeszcze... a, będzie z polaka pytać. Wystarczy, że przeżyję polaka, matmę i biologię a będzie git. A co po szkole? Jeżeli nie będę padnięty, to nie pójdę spać. Zresztą - mam dziś trening, więc o spaniu nie ma mowy. No tak, jeszcze coś na bloga wrzucić, bo posucha. Kontynuować opowiastkę o Kunszematronie? Miało w końcu być częściej, a mija już sporo czasu od poprzedniego tekstu o tym. Nie mam weny na to. Odkładam. No ale coś trzeba napisać. Ale nie będę przecież sobie na siłę tematów robił, bo wyjdzie tak, jak z Terroryzmem w sporcie... Od szkoły do treningu mam 1,5 godziny, to za mało, żeby cokolwiek zrobić. Z treningu wrócę o 19, czyli wieczór już. Będę zmęczony, nie będę w stanie robić nic."

Sportowy przegląd tygodnia #3

Podobno są rzeczy i rzeczy. Nie wiem, czym rzecz się różni od rzeczy, jak nawet rzeczy i rzeczy nie widziałem, a nazwy mają takie same. To tak samo jak: jest budyń i budyń. Tylko który z nich jest czekoladowy? Dobra, skończę z marnym wstępem. Po tygodniowym poślizgu wracamy ze zwariowanym przeglądem tygodnia, gdzie nie znajdziecie dennych statystyk, tylko ironiczne wiadomości ze świata sportu sprzed tygodnia.

wtorek, 1 marca 2011

poniedziałek, 21 lutego 2011

Sportowy przegląd tygodnia #1



Żeby nie było, że jacyś nieaktualni jesteśmy z wiadomościami, oto zamieszczam Wam sportowy przegląd zeszłego tygodnia. Będą zawarte w nim najważniejsze informacje ostatnich siedmiu dni.

niedziela, 20 lutego 2011

Koniec pewnej epoki

Niecały tydzień temu karierę zakończył jeden z najlepszych napastników w historii. Mowa oczywiście o Brazylijczyku Ronaldo. Miał być nowym Pele, ale nawet nie zbliżył się do jego poziomu. Wszystko to, przez kontuzje, które zabrały mu około 2 lat kariery. Dwukrotnie doznawał praktycznie najgorszej kontuzji jaka może przytrafić się zawodowemu piłkarzowi, mianowicie zerwanie więzadeł krzyżowych. Pamiętam jego łzy, gdy schodził z boiska w meczu z Lazio, kolano nie wytrzymało nawet 20 minut. Wydawało się że to będzie koniec kariery tego piłkarza.
Zanim zacznę pisać o mundialu i jego innych osiągnięciach, wypada wspomnieć o początkach jego kariery.

niedziela, 13 lutego 2011

Kunszematron Sportegyesület

Gdy wszyscy opuścili budynek, prezes oznajmił Vlcekowi:
- Dzisiaj o godzinie 16 ma pan pierwszy trening. Proszę się zapoznać z zawodnikami. Gdyby były z nimi problemy, proszę się do mnie zwrócić a ja im dam.
- Dobrze, dziękuję - odpowiedział Czech odprowadzając wzrokiem prezesa wsiadającego do nowego Lexusa. Na parkingu został on oraz Treczkin. Stali przez chwilę w milczeniu, aż asystent przerwał tą sielankę:
- Jedzie pan do domu?
- Nie, zostaję. Chcę się zapoznać ze wszystkimi i wszystkim w tym klubie. Mógłbyś mnie jakoś oprowadzić czy coś w tym stylu?
- Jasne szefie. Tylko niech szef nie mówi mi na "pan". Jestem Treczkin, Jarosław Treczkin.
- Dobrze, więc od czego zaczniemy?
- Proszę za mną.

środa, 9 lutego 2011

Goalunited - piłkarski menadżer online, część 1

Internet to dzisiaj rzecz powszechna. Jest to potężne źródło informacji bardziej lub mniej przydatnych, centrum społecznościowe oraz rozrywkowe. Do tej trzeciej "kategorii" należy menadżer piłkarski online zwany Goalunited. Opis tej całej gry będzie w dwóch częściach, gdzie w pierwszej będzie opis wersji "classic" a w drugiej nowego GU, który wystartował w listopadzie.

czwartek, 3 lutego 2011

Wyjdź na ring. Walcz. Nie poddawaj się, czyli Fight Night Champion




Jakiś czas temu, oglądałem "flesza" na tvgry.pl . Ku mojemu zdziwieniu była wzmianka o nowym FN. Co prawda nigdy ta seria nie zagościła na PeCetach (a żadnej z "dużych" konsol nie posiadam), ale mam do niej sentyment głównie dzięki grze na komórkę wydawanej przez EA Mobile. Wracając do Czempiona, usłyszałem o nim kilka bardzo fajnych informacji, które chciałbym przedstawić.

piątek, 28 stycznia 2011

Transferowe szaleństwo

Zimowe okno transferowe powoli dobiega końca. Postanowiłem napisać małe podsumowanie tego okresu. Więc bez zbędnych wstępów:

Najbardziej kontrowersyjnym transfer: moim zdaniem to zakup Luiza Gustavo przez Bayernu Monachium z Hoffenheim. Transakcja ta wywołała kontrowersje nie ze względu na to, że zawodnik wcześniej zarzekał się iż nigdy nie opuści Hoffenheim, ale dlatego

wtorek, 25 stycznia 2011

Najlepsze skoki narciarskie na telefon

Skoki narciarskie w Polsce jakoś nigdy nie były specjalnie popularnym sportem. Przed laty nasi rodacy odnosili pojedyncze sukcesy, przykładem niech będzie zwycięstwo Wojciecha Fortuny na Olimpiadzie w japońskim Sapporo, do czasu nastania ery Adam Małysza. Orzeł z Wisły w ciągu 15 lat stał się idolem milionów, zwycięzcą prawie wszystkiego, co się dało zwyciężyć (poza złotem olimpijskim) i to dzięki niemu sport ten stał się tak bardzo popularny a Małyszomania ogarnęła cały kraj. Wraz z rozwojem technologii, na fali popularności skoków i samego Adasia zaczęły powstawać pierwsze gry komputerowe, jak niezapomniany i zupełnie darmowy Deluxe Ski Jumping, a po czasie także pierwsze gry na telefony komórkowe. Początkowo były one brzydkie, nie było w nich za grosz grywalności o realizmie nie wspominając. Telefony komórkowe zaczęły wreszcie wypierać ich stacjonarne odpowiedniki a producenci gier zrozumieli, że i na grach Java można ubić całkiem dobry interes. Powstawało coraz więcej nowych tytułów, to lepszych, to gorszych. Nastał rok 2010 i pojawiły się w nim 2 całkiem nowe, interesujące produkcje – nowatorskie i grywalne – przez niektórych okrzyknięte najlepszymi skokami narciarskimi w Javie. Wpadłem na pomysł, aby je Wam szerzej zaprezentować, drodzy Czytelnicy i zdecydować, która gra Java przeznaczona na telefony z obsługą ekranu dotykowego jest najbardziej grywalna, najbliższa zimowemu realizmowi – która jest najlepsza...

poniedziałek, 24 stycznia 2011

"Stochomania", czyli szlag mnie trafia


"Szaleństwo Stochomanii się zbliża", "Nadchodzi wielki następca Małysza", "Nowy mistrz!" - takie nagłówki gazet atakowały mnie dziś to z prawej, to z lewej, gdy przechodziłem z ranka przez miasto. Wszystko zaczęło się wczoraj w godzinach popołudniowych, gdy niespodziewanie i przy dużej ilości szczęścia Kamil Stoch, drugi najlepszy polski skoczek narciarski po Małyszu, został zwycięzcą trzeciego konkursu w Zakopanem. Oddał dwa dobre skoki i przy ogromie szczęścia udało mu się zwyciężyć, niestety polskie media mają taką cholerną tendencję do wyolbrzymania wszystkiego i robienia z igły widły...

niedziela, 23 stycznia 2011

7 vs. 1, czyli jak Landin zatrzymał polską falę


A nie mówiłem... - trzy słowa i trzy kropki oddają wszystko. W poprzednim wpisie ostrzegałem, że szanse mamy duże, jednak żebyśmy się nie przeliczyli jak w przypadku męskiej kadry siatkarzy. Teraz wróciłem z wyjazdu i postanowiłem coś napisać - niestety przypadło mi w udziale pisanie o słabej grze szczypiornistów Wenty na Mistrzostwach Świata odbywających się w kraju, gdzie sport ten jest bardzo popularny, gdzie naród jest głodny sukcesów w tej dyscyplinie, gdzie piłka ręczna przyciąga rzesze fanów...

czwartek, 20 stycznia 2011

Kto zabłysnął w 2010 roku?


Dobra, jeszcze wrócimy do roku poprzedniego, by zrobić porównanie. Bo temat jednak ciekawy. Przeglądając starsze numery Magazynu Futbol zauważyłem artykuł o piłkarzach, którzy zabłysną w 2010 roku. Niektóre przypuszczenia się sprawdziły, niektóre nie. Chciałbym przedstawić, które przepowiednie Pawła Grabowskiego się sprawdziły.

wtorek, 18 stycznia 2011

Kontrowersje związanie ze Złotą Piłką FIFA

10 stycznia cały piłkarski świat obiegła wiadomość iż Leo Messi otrzymał wymienioną w tytule nagrodę. Na całym świecie (z wyjątkiem Argentyny rzecz jasna) do teraz słychać głosy, iż filigranowy Argentyńczyk na to wyróżnienie nie zasłużył. Główne argumenty przemawiające za tym by nagrodę przyznać komuś innemu, były takie iż Messi oprócz Złotego Buta dla najlepszego strzelca i Mistrzostwa Hiszpanii z Barceloną nie osiągnął nic w poprzednim sezonie, a reprezentacja Argentyny odpadła już w ćwierćfinale Mistrzostw Świata. Oprócz tego Messi nie zdobył na mundialu nawet jednego gola, co jeszcze bardziej go "pogrąża".

piątek, 14 stycznia 2011

[PIŁKA RĘCZNA] Mistrzostwa Świata Szwecja'11



Już dziś rozpoczynają się mistrzostwa świata w piłce ręcznej mężczyzn. 4 lata temu polscy chłopcy przywieźli sensacyjne srebro, 2 lata temu brąz - może teraz czas na złoto...?

73 -> 72


Wiadomość ta nadeszła 2 dni temu. Polska przestała się staczać coraz niżej w rankingu FIFA. "Step by step" idziemy ku górze, by znowu zagościć w pierwszej dwudziestce. Będzie lepiej! :)



A wszystko zaczęło się od Euro 2008. Dzięki kapitalnym eliminacją Polacy zagrali na pierwszych Mistrzostwach Europy. To było największe wydarzenie odkąd skończyły się "Orły Górskiego". 16 lokata w rankingu FIFA pokazywała, że Polska znowu może grać na światowym poziomie. Jednak nieudane mistrzostwa sprawiły, że w tej hierarchii S-kadra zaczęła spadać. Przyszły eliminacje do Mundialu, które były tragiczne. Jedna z łatwiejszych grup, Polacy zajęli przedostatnie miejsce. 8 miesięcy bez wygranej też musiało zaprocentować (a raczej niezaprocentować, a takiego słowa nie ma). Okazało się, że przebiliśmy Wójcika, który był bodajże 59. Ale teraz mamy awans z 73 na 72 miejsce. Oby to nie była tylko chwila na tej lokacie i znowu zacząć spadać. Mimo wszystko, nie lubię takich rankingów. Jak wcześniej napisałem, możemy być na 16 miejscu (za Beenhakkera, myśląc, że jesteśmy dobrzy) a przegrać z Anglią, która jest parę miejsc wyżej. Możemy być na 102 pozycji a i tak pokonamy Botswanę, która jest 45 na przykład.... Czas pokaże, co na Euro Polacy odwalą.

wtorek, 11 stycznia 2011

Chlaństwo w sporcie


Alkohol w sporcie, głównie piłce to ostatnimi czasy dość modny temat rozmów w Polsce. Stan ten zawdzięczamy REPREZENTACJI w piłce kopanej - jak sama nazwa mówi, ludziom, którzy powinni dumnie reprezentować nasz pokopany kraj na arenie międzynarodowej. Ostatnio "wspaniale" prezentowali nas Peszko, Iwański oraz Żewłakow - zrobiono z tego ogromną aferę ale... przecież ten stan rzeczy to żadna nowość, tyle że nigdy nie była tak nagłaśniana...

niedziela, 9 stycznia 2011

Terroryzm a sport.

11 września 2001 roku to data, która zapadła wszystkim w pamięci. Pierwsze miejsce na liście wydarzeń minionej dekady według Onet.pl . Dwie wieże World Trace Center runęły, Nowy Jork pogrążony w chaosie. Głównie to wydarzenie sprawiło, że zacięta wojna przeciwko terroryzmowi trwa do dziś. Wyznawcy Islamu grożą wszystkiemu i wszystkim. Zdarza się nawet w sporcie. Coraz częściej. Ale nie wszystko się sprowadza do Al-Kaidy....

piątek, 7 stycznia 2011

Mój głos w sprawie wyboru "Najlepszego Piłkarza wszech czasów"

Zacząłem ostatnio zastanawiać się komu bardziej należy się wymieniony w temacie tytuł. Wybór rzecz jasna ogranicza się do 2 zawodników: Pele i Maradona. Obaj w czasach swej kariery mieli około 170 centymetrów wzrostu, byli świetnie wyszkoleni technicznie oraz obaj zdobywali mnóstwo bramek i mieli numer 10 na koszulce.

sobota, 1 stycznia 2011

Kunszematron Sportegyesület


Zawsze lubiłem pisać. To znaczy się umiałem sobie wyobrazić różne sceny, które nadawałyby się do jakiejś książki. Ale, jak pisałem kiedyś, nie lubię długich tekstów pisać. Za dużo chcę naraz opisać.
Ale ostatnio (no, może jakiś miesiąc temu) mnie wzięło, żeby jakąś opowiastkę piłkarską napisać. No i wymyśliłem: menedżer z Czech zostaje zatrudniony przez klub z małej miejscowości na Węgrzech - Kunszematron Sportegyesulet. O ile wszystko, co ujrzycie, będzie fikcją, to powiem, że nawet nie wiem, czy w tej miejscowości (ona akurat istnieje naprawdę) jest jakiś klub piłkarski, choć wątpię, by nie było. Może będzie trochę chaotycznie, ale chyba się połapiecie. Zapraszam do czytania :P PS: I nie śmiejcie się z nazwisk. Nie wiem, jakie są naprawdę na Węgrzech (ps2: poprawiłem te nazwiska już, na węgierskie :D) :P