wtorek, 16 sierpnia 2011

Moje wrażenia po pierwszym w tym roku Gran Derbi

W niedziele odbył się pierwszy w tym roku mecz Realu Madryt z FC Barceloną o Superpuchar Hiszpanii. Zakończył się on dość niesprawiedliwym dla Realu wynikiem 2:2. Dlaczego niesprawiedliwym, o tym trochę później.
Drużyna prowadzona przez Mourinho przystępowała do tego meczu po bardzo udanym okresie przygotowawczym. Po raz pierwszy, od 25 lat udało się jej wygrać wszystkie przedsezonowe mecze towarzyskie. Trio Ronaldo-Ozil-Benzema strzeliła w nich 17 bramek, z 27 jakie zdobył cały zespół, a ten trzeci był w najlepszej formie odkąd przyszedł do zespołu Królewskich. Wszyscy w zespole byli gotowi do gry, a Mourinho po raz drugi zagrał przeciw Barcelonie taktyką bez 3 defensywnych pomocników.
Patrząc na okres przygotowawczy Barcy, to powinna ona, według niektórych, oddać Realowi trofeum przed wyjściem na boisko. Mecz z Chivas przegrali 1:4, najwyżej, odkąd trenerem jest Guardiola. Poza tym, pewne było że od początku nie zagrają Xavi, Puyol, Pique, Busquets i Pedro, czyli prawie połowa podstawowego składu obecnego Mistrza Hiszpanii.
Sam mecz był dość ciekawy. Po pierwszej bramce oczekiwałem na kolejne trafienia Realu, nawet obawiałem się rewanżu, za listopadowe 5:0. Widać także było, jak bardzo Abidal nie sprawdza się na środku obrony. Obrót w stronę Benzemy zajął mu około 12 godzin, co pozwoliło młodszemu z Francuzów na cieszenie się z asysty po golu Ozila. Jednak chwilę później okazało się, iż obrona Królewskich jest bardziej dziurawa niż szwajcarski ser. Błędy Sergio Ramosa i Pepe sprawiły, że z 1:0 zrobiło się 1:2 dla Barcelony.
Po przerwie gra się nieco zaostrzyła. Ostre wejście Pepe w Daniego Alvesa przypomniało czasy pierwszego meczu półfinałowego w Lidze Mistrzów. Jednak Portugalczyk nie otrzymał za ten faul nawet upomnienia.
Ostatniego gola zdobył Xabi Alonso, po asyście Pepe.
Wypadało by napisać trochę, o tym jak spisali się nowi gracze w obu zespołach. Zacznę od Sancheza, który wyszedł w pierwszym składzie. Gdy biegł z piłką prawym skrzydłem, to Marcelo musiał modlić się, o wejście na boisko kogoś, kto pozbędzie się z jego strony małego Chilijczyka. Za każdym razem Alexis robił z Brazylijczykiem co chciał, i ten drugi musiał odetchnąć z ulgą, gdy na jego stronie zawitał mniej błyskotliwy Pedro.
A jak zagrały nowe nabytki Realu? Moim zdaniem dość kiepsko. Coentrão biegał po boisku, trochę jak kurczak bez głowy, wyraźnie widać było, że nie może się na nim odnaleźć. A Callejón oprócz tego, że miał fryzurę tak wysoką, że prawie zahaczała o samoloty, nie wyróżnił się niczym specjalnym.
W środę odbędzie się mecz rewanżowy. Ciekawi mnie, czy na boisku pokaże się Fabregas, oraz to, czy Barca zagra tak, jak nas w ostatnich latach przyzwyczaiła. Liczę że rewanż będzie równie udany, jak niedzielny mecz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz