Oczywiście ironicznie mówiłem sobie: "I tak przegramy". Chociaż mimo, że tak sobie mówiłem, to jestem zawsze za Polakami, zawsze i wszędzie, chcę czuć tą dumę narodową, lub też łączyć się w bólu z innymi kibicami po porażce z San Marino. Dla dobra polskiej piłki nawet kibicuję nielubianej Legii w pucharach. Ale tu nie chodzi o to, że poziom niski spotkania (tym bardziej, że mecz był to towarzyski). Chodzi o komentatora wczorajszego spotkania. Maciej Iwański, bo tak brzmi jego imię i nazwisko. Niby się czepiam, ale po prostu nie pasi mi głos tego gościa (co prawda sam pewno brzmiałbym gorzej). No i to też jego pseudo-znawstwo. I to jego podniecanie i takie jakby filozofowanie-sranie w banię. Że niby się zna, ale jednak nie. To już wolę wypalającego się Szpakowskiego. Przynajmniej sentyment jest...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz