czwartek, 28 lipca 2011

Szczęsny numer 1. Szkoda Fabiana

Już niedługo zaczną się pierwsze kolejki najsilniejszych europejskich lig. Ja chciałbym się skupić na chwilę na Premier League i Arsenalu oraz na ich bramkarzach. Kanonierzy posiadają 4 golkiperów w podstawowym składzie. Są to Wojtek Szczęsny, Łukasz Fabiański, Manuel Almunia i jedyny makaroniarz w Arsenalu - Vito Mannone. O ile przez chwilę rundy jesiennej zeszłego sezonu bronił Hiszpan, to przez kontuzję wygryzł go Fabian. Nasz rodak miał nieudaną rundę wiosenną w jeszcze wcześniejszym sezonie. Fatalne błędy w meczu z Porto czy Stoke sprawiły, że mówiono o nim Flappyhandsky. No ale Łukasz wyskoczył z formą i bronił wręcz fantastycznie w rozgrywkach ligowych i Lidze Mistrzów. No ale los chciał, że jego kontuzję barku spowodował Wojtek Szczęsny. Gdy usłyszałem tą nowinę w głowie stworzyła mi się animacja, jak Szczęsny wali bombę taką, że Łukasz nawet nie zareagował i piłka trafiła go w brak. Ten w efekcie złości ganiał po boisku Wojtka i przeklinał po polsku a Wenger i jego asystent się przyglądali zdziwieni. No ale to prędzej wina Fabiana, że się źle rzucił. I tak Szczęsny wskoczył do długo oczekiwanej przez niego pierwszej jedenastki. Debiut w PL zanotował przeciwko Man United. No i przez te pół roku wyrobił sobie markę. Jeszcze nieszczęsna kontuzja palca w meczu rewanżowym z Barceloną (ani słowa o tym meczu) troszkę go zahamowała, ale teraz jest już dobrze.


Jeżeli jest dobrze, to czemu o tym piszę? Bo szkoda mi Łukasza. Chłopak w końcu został doceniony i był golkiperem numer jeden. Wspaniałe interwencje i już nie było Flappyhandskiego. No ale gdyby to Fabian bronił to szkoda by mi było Szczęsnego. Bo on młody, perspektywiczny. Jednak mimo wszystko. Nie lubię, jak Polacy w dobrym klubie grzeją ławę. A tym bardziej, jeśli muszą walczyć ze sobą o pierwszy skład. Obaj są dobrymi bramkarzami. Ale jestem pewien, że Wenger ma większe plany do Szczęsnego aniżeli do Fabiańskiego. W Fifie takie sytuacje rozwiązuję w dosyć nietypowy sposób, bo jak mam dwóch-trzech dobrych, młodych zawodników na tej samej pozycji to któregoś z nich sprzedaję. Nie, że nie chcę go w klubie. Po prostu żal mi jest hamować jego karierę. Nie chcę, żeby grzał ławę.


No ale wniosek jest taki: Wojtek numer jeden, Fabian numer dwa, Almunia out a Mannone rezerwy. Chociaż kto wie, co strzeli do głowy Arsene'owi i nie będzie na przemian wystawiał swych golkiperów. Może będziemy świadkami pasjonującej walki o pierwszy skład pomiędzy dwoma Polskimi bramkarzami? :)

poniedziałek, 25 lipca 2011

Kupa Hameryka, czyli jak mecz Urugwaj - Paragwaj trafił do moich najlepszych meczy.

Niedziela, 24 lipca. Godzina 21:18. Rozmawiam z kumplem na GG, ten nagle kończy, mówiąc, że idzie na mecz. Ja zdziwiony pytam - "jaki?", - "Urugwaj - Paragwaj...". Byłem całkowicie pewien, że finał odbędzie się gdzieś o 2 w nocy, wtedy bym nie wstał. Zresztą jakoś bokiem przeszedł mi ten turniej, nie oglądałem meczów nawet o normalnej porze. Ale mniejsza z tym. Popędziłem czym prędzej do pokoju z TV i włączyłem meczyk. Było już 1:0 dla Urugwaju. Nie będzie szczegółowej analizy tego meczu, ponieważ mam zamiar co innego tutaj popisać, a mianowicie o najlepszych meczach, które w swoim krótkim życiu widziałem. Bez rankingów, żeby było sprawiedliwiej.

sobota, 23 lipca 2011

W tym roku musi się udać!

No i Wisełka przeszła przez jakże trudny dwumecz. Jak zwykle miałem obawy, że jednak odpadniemy, że będzie wstyd już totalny (bo, znowu cytując Zczuba.pl, nie będzie wymówki, że nie ma już słabych w futbolu, bo my nimi jesteśmy). O ile w pierwszej połowie Wisła biła głową o mur, to w drugiej dzięki przebudzeniu Małeckiego trafiła 2 razy do bramki. Skonto nie istniało przez cały mecz, lecz bardziej w tej drugiej połowie. Podczas i rewanżowego meczu naszła mnie znowu ciekawa refleksja, opierana na artykule o wyższości MŚ od Ligi Mistrzów. Mianowicie - co, jeśli lepsza Wisła stwarzałaby N znakomitych okazji a żadnej nie wykorzystała, a Skonto "walło" by sobie dwie bramki niczego. Przypadkowy rzut rożny czy też pierwszy strzał na bramkę w 73 minucie, gdzie bramkarz nie był przygotowany. Po meczu opieprz. Że rywal słabszy, że powinno być 5:0 dla mnie. No ale co, jak Skonto postawiło "Inter w meczu z Barceloną", a ich bramki były czystym przypadkiem? Tak jak Grecja, która zdobyła ME w 2004. Wyniki po 1:0 po wrzutkach na łeb Charisteasa - "może wejdzie, jak nie, spróbujemy za chwilę". Znalazłyby się jeszcze jakieś drużyny. No i co, Wisła byłaby taka zła, że odpadła z anonimowym rywalem? Nie.
Śląsk też awansował. Po wygranym 1:0 we Wrocławiu przegrali 3:2 w Szkocji, lecz to dało awans. Obu meczy nie widziałem, jednak z tego co wiem i czytałem Wrocławianie zagrali świetnie. I tak trzymać. Jest jeszcze kwestia Legii, która gra za 5 dni z Gaziantepsporem - zespołem z Turcji, o którym nie słyszeliśmy a od którego możemy dostać baty. Chociaż Turcja to już nie jest piłkarski "Kopciuszek", więc wstydu nie będzie.

Zanim zakończę, chciałem poruszyć jeszcze kwestię tego, że nie ma już w Internecie wiarygodnych źródeł sportowych. Głupie, prowokujące nagłówki: "Arsenal odrzucił gigantyczną ofertę od Barcelony" onet.pl o 30-milionowej ofercie za Fabregasa. Gigantyczna oferta to 50 milionów wzwyż; "Piłkarze Realu potrącili kibica i nawet nie przeprosili!" eurosport.pl o kibicu, który sam wepchnął się pod wózek golfowy, a żaden z piłkarzy nie prowadził. I nie usprawiedliwia opis, że "nazwę należy przyjąć z dystansem". W komentarzach zawrzało. Miałem kiedyś do tej strony szacunek, bo byli rzetelni i "prawdomówni". No cóż. O WP nie wspomnę, co prawda nie czytuję, ale to jest taki internetowy Fakt.

Dobra, koniec fanaberii o mediach. Niech Liteks, CSKA Sofia i Gaziantepspor się boją, bo tym razem nie tylko jeden polski klub wystąpi w europejskich pucharach! :)

czwartek, 14 lipca 2011

Jak dobrze, że rewanż w Krakowie...

15 lat czekania. W tym roku ma się udać. Mówi się, że ta Wisła jest inna. Jednak mimo wszystko po wylosowaniu nieznanego rywala zamiast drwin z nazwy przeciwnika pojawiły się obawy. Co, jak znowu odpadniemy? Będzie wstyd. W sumie to jest, bo Jagiellonia się nie popisała. Na szczęście wczoraj Wiślacy wygrali. Co prawda z bólem mi się oglądało ten mecz, te niedokładne podania, niedokładne strzały i koszmarne błędy w obronie pod koniec spotkania. Że zacytuję stronę Zczuba.org z facebook'a: "Wisła robiła wszystko co mogła, ale Skonto nie dało sobie wyrwać porażki". No ale na szczęście rewanż u nas, jednak te morale Wiślaków będą większe (mimo, że w Rydze było więcej kibiców z Krakowa). Zazwyczaj jest tak, że polski klub pierwszy mecz gra u siebie, ledwo wygrywa 1:0 a w rewanżu tracą dwie braki i do widzenia.
Podczas wczorajszego meczu naszła mnie też ciekawa refleksja. Ci, co nie mają kanałów N i są zmuszeni oglądać mecze na Polsacie, będą w środy oglądać mecz Wisły, jeśli ta awansuje. A co z hitem (dajmy przykład) Man United - Bayern Monachium? Wygra patriotyzm czy komercja? Stawiałbym na to pierwsze, bo niecodziennie się ogląda polski klub w elitarnych rozgrywkach. Jednak drugiego meczu też szkoda będzie, jak padnie wynik 5:5...

Dzisiaj gra Śląsk z Dundee. Mam nadzieję, że z dobrymi klubami umiemy wygrywać (patrz: Lech Poznań), więc obstawiam remis (0:0) po dobrym spotkaniu i remis w Dundee (1:1) i awans piłkarzy z Wrocka.