Ale trochę też nie na miejscu jest porównywanie grania w lidze okręgowej do zawodowego. Otóż w tym drugim piłkę nożną traktuje się jak pracę. No bo z tego się żyje w sumie. A taki ja to mam jeszcze perspektywę wybrania innego zajęcia lub zawodu, jak kto woli i nie muszę się przejmować, że w ostatnich trzech kolejkach przegraliśmy 3 mecze. Jednak jako kapitan swojego zespołu powinienem. No i się przejmuję, bo tak czy siak chcę gdzieś z tą piłkę dalej zajść. To już inna historia, ale wracając do tematu...
Tak, podczas meczu zazwyczaj fauluje się z premedytacją. No i tutaj nie ma, jak wspomniałem, chwili na śmianie się. Faulujesz rywala, gestykulujesz coś w stylu "ups, nie chciałem", przepraszasz rywala, ewentualnie dyskutujesz z sędzią. Nadepniesz kogoś? Niekoniecznie musisz powiedzieć "sorka". Na osiedlowych boiskach czy też orlikach w 99% przypadków jest o niebo milej (nie licząc turniejów jakichś). Bo grasz w swoim gronie. Nadepniesz kolegę - nie chcesz wyjść na chama - to mówisz to "sory" a on na tu "luz".
Dlatego widać różnicę. Granie dla przyjemności jest na orliku, z kolegami, gdziekolwiek. Ale nie na prawdziwym boisku na prawdziwym meczu. Tam trzeba być ostatnim chamem. Szacunek - owszem - ale nie dla nóg rywala.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz