Tymi oto słowami Spike Lee "zakończył" filmik od firmy Nike, w którym ten znany reżyser opowiada o swoim synu i jego drużynie młodzików. Fakt, ten filmik ma już trochę czasu (no, góra 3 miesiące), ale wczoraj mnie naszła taka refleksja - "Czy na pewno gra się dla przyjemności". Otóż nie zawsze. To już zależy od konkretnej sytuacji. Z własnego doświadczenia wiem, że hasając po orliku jestem chyba jedną z najbardziej wesołych osób. Śmieję się ze wszystkiego. Z tego, że kolega nie trafił na pustą, że źle podał, że ja coś odwaliłem (na przykład wywaliłem piłkę za ogrodzenie). Na treningu w sumie tak samo, próbuję rozładować atmosferę. Mimo wszystko trzeba zachować pewien profesjonalizm (haha, dobre). No ale przychodzi pora na mecz ligowy i tam już nie ma zabawy. Oczywiście, jak się z kimś wygrywa to można się uśmiechnąć do kolegi w stylu "a żeś zagrał, haha", jednak gdy przychodzi faulować rywala... Zacytuję słowa Wojtka Szczęsnego, że od pewnego momentu na boisku staje się fiutem. No i w sumie racja.
Ale trochę też nie na miejscu jest porównywanie grania w lidze okręgowej do zawodowego. Otóż w tym drugim piłkę nożną traktuje się jak pracę. No bo z tego się żyje w sumie. A taki ja to mam jeszcze perspektywę wybrania innego zajęcia lub zawodu, jak kto woli i nie muszę się przejmować, że w ostatnich trzech kolejkach przegraliśmy 3 mecze. Jednak jako kapitan swojego zespołu powinienem. No i się przejmuję, bo tak czy siak chcę gdzieś z tą piłkę dalej zajść. To już inna historia, ale wracając do tematu...
Tak, podczas meczu zazwyczaj fauluje się z premedytacją. No i tutaj nie ma, jak wspomniałem, chwili na śmianie się. Faulujesz rywala, gestykulujesz coś w stylu "ups, nie chciałem", przepraszasz rywala, ewentualnie dyskutujesz z sędzią. Nadepniesz kogoś? Niekoniecznie musisz powiedzieć "sorka". Na osiedlowych boiskach czy też orlikach w 99% przypadków jest o niebo milej (nie licząc turniejów jakichś). Bo grasz w swoim gronie. Nadepniesz kolegę - nie chcesz wyjść na chama - to mówisz to "sory" a on na tu "luz".
Dlatego widać różnicę. Granie dla przyjemności jest na orliku, z kolegami, gdziekolwiek. Ale nie na prawdziwym boisku na prawdziwym meczu. Tam trzeba być ostatnim chamem. Szacunek - owszem - ale nie dla nóg rywala.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz